Amerykańska publikacja Politico uznała za najbardziej wpływową osobę w Europie byłego premiera Polski Donalda Tuska, który ma wielką szansę ponownie stanąć na czele rządu swojego kraju w najbliższej przyszłości.
Donald Tusk
Wiatr zmian
Przez dwie dekady dwóch mężczyzn toczyło bitwę o duszę Polski. W niebieskim narożniku, walcząc o demokratyczną, nowoczesną, europejską wizję przyszłości: Donald Tusk, były premier, który pełnił funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej, zanim powrócił jako lider centrowej opozycji; w czerwonym narożniku, walczący z tradycjonalistami, katolickimi konserwatystami i nacjonalistami: Jarosław Kaczyński, lider rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS). Każdy z nich miał szansę ukształtować Polskę na swoje podobieństwo, tylko po to, by drugi cofnął wskazówki zegara. Teraz, po ośmiu latach rządów Kaczyńskiego, kraj stoi u progu nowej ery Tuska, a wiatr zmian wieje ponownie.
Donald Tusk
Wiatr zmian
Przez dwie dekady dwóch mężczyzn toczyło bitwę o duszę Polski. W niebieskim narożniku, walcząc o demokratyczną, nowoczesną, europejską wizję przyszłości: Donald Tusk, były premier, który pełnił funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej, zanim powrócił jako lider centrowej opozycji; w czerwonym narożniku, walczący z tradycjonalistami, katolickimi konserwatystami i nacjonalistami: Jarosław Kaczyński, lider rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS). Każdy z nich miał szansę ukształtować Polskę na swoje podobieństwo, tylko po to, by drugi cofnął wskazówki zegara. Teraz, po ośmiu latach rządów Kaczyńskiego, kraj stoi u progu nowej ery Tuska, a wiatr zmian wieje ponownie.
Dyskusja nt. Pegasusa w Sejmie. Mentzen rozbił bank
28 listopada podczas obrad toczyła się zacięta dyskusja nt. programu Pegasus, którym szpiegowani byli politycy opozycji. Co ważne, działania inwigilacyjne prowadzone były przez służby pracujące pod nadzorem rządu Prawa i Sprawiedliwości.
W gronie osób, które śledzone były za pomocą Pegasusa, znaleźli się między innymi tacy politycy jak prezydent Sopotu Jacek Karnowski, wcześniej senator, a dziś poseł Krzysztof Brejza, lider Agrounii Michał Kołodziejczak, czy dziś już poseł, a wcześniej prawnik opozycji Roman Giertych.
Na wniosek Koalicji Obywatelskiej w Sejmie trwają prace nad powołaniem komisji śledczej ds. właśnie Pegasusa. Ta ma przeanalizować, jak do tego doszło, że program stworzony do skrajnie dokładnej inwigilacji trafił do telefonów polityków opozycji i wykorzystywany był w kampanii wyborczej.
28 listopada podczas obrad toczyła się zacięta dyskusja nt. programu Pegasus, którym szpiegowani byli politycy opozycji. Co ważne, działania inwigilacyjne prowadzone były przez służby pracujące pod nadzorem rządu Prawa i Sprawiedliwości.
W gronie osób, które śledzone były za pomocą Pegasusa, znaleźli się między innymi tacy politycy jak prezydent Sopotu Jacek Karnowski, wcześniej senator, a dziś poseł Krzysztof Brejza, lider Agrounii Michał Kołodziejczak, czy dziś już poseł, a wcześniej prawnik opozycji Roman Giertych.
Na wniosek Koalicji Obywatelskiej w Sejmie trwają prace nad powołaniem komisji śledczej ds. właśnie Pegasusa. Ta ma przeanalizować, jak do tego doszło, że program stworzony do skrajnie dokładnej inwigilacji trafił do telefonów polityków opozycji i wykorzystywany był w kampanii wyborczej.
Marsz w kierunku Tuska
– Panie Tusk, ja z przerażeniem staję tutaj, ponieważ kilka lat temu stanął pan tutaj i powiedział, że chcemy dialogu z Rosją taką, jaka ona jest. Następnie wydarzyły się okropne rzeczy – zaczął tymczasowy minister bez teki w rządzie Morawieckiego, trzymając w ręku archiwalne zdjęcie Tuska i Władimira Putina.
– Trzeba nie mieć wstydu, żeby udawać dzisiaj, że nie realizowaliście polityki resetu z Rosją. Pan boi się jak ognia tego zdjęcia z Putinem. Historia zapamięta pana jako człowieka, który potrafił ściskać się z Putinem i widzieć w nim przyjaciela. Ale po drugiej stronie byli prawdziwi mężowie stanu, prawdziwi bohaterowie – dodał Ozdoba.
Ziobrysta rzucił jeszcze w kierunku Tuska, że ten nie ma wstydu. – Pana śmiech jest dowodem na to, że pan lekceważy bezpieczeństwo Polski. Pan dzisiaj boi się tej komisji, boi się pan odpowiedzialności. Pana wilcze oczy nie będą nikogo mordowały. Z honorem już dawno się pan pożegnał – wykrzykiwał.
Niewiarygodne obrazki z Sejmu
Po jego wystąpieniu marszałek Szymon Hołownia zamknął dyskusję, ale to nie był koniec tematu dla Jacka Ozdoby. Polityk klubu PiS ruszył do ław sejmowych, gdzie siedzi Donald Tusk. Miał w rękach zdjęcie lidera Platformy Obywatelskiej z Putinem.
Do Ozdoby doskoczył poseł Jakub Rutnicki z PO, wyrwał mu zdjęcie i je zgniótł. Między politykami wywiązała się awantura, do Ozdoby dołączyli pochodzący z Kielc poseł Mariusz Gosek z Suwerennej Polski i poseł Bartosz Kownacki z PiS.
Marszałek próbował uspokoić posłów przez mikrofon. – Panie marszałku, pan uważa, że można szarpać posła? – zapytał Kownacki. – Nie, nie uważam. Nie widziałem szarpania pana posła, widziałem gniecenie zdjęcia – odpowiedział Hołownia.
Do Ozdoby dołączył jeszcze poseł Dariusz Matecki, który wyciągnął telefon, aby nagrać całą sytuację. – Za chwilę zacznę procedurę wykluczania panów z obrad! – zagroził marszałek politykom PO i PiS.
– Panowie posłowie, zwracam uwagę, że zakłócają panowie obrady Sejmu. Panie pośle Matecki, panie pośle, którego nazwiska jeszcze nie znam, zapraszam na miejsca. Za chwilę pana wykluczę z obrad. Nie stosuje się pan do zaleceń porządkowych marszałka Sejmu. Proszę wrócić na miejsce – apelował Hołownia.
– Panie Tusk, ja z przerażeniem staję tutaj, ponieważ kilka lat temu stanął pan tutaj i powiedział, że chcemy dialogu z Rosją taką, jaka ona jest. Następnie wydarzyły się okropne rzeczy – zaczął tymczasowy minister bez teki w rządzie Morawieckiego, trzymając w ręku archiwalne zdjęcie Tuska i Władimira Putina.
– Trzeba nie mieć wstydu, żeby udawać dzisiaj, że nie realizowaliście polityki resetu z Rosją. Pan boi się jak ognia tego zdjęcia z Putinem. Historia zapamięta pana jako człowieka, który potrafił ściskać się z Putinem i widzieć w nim przyjaciela. Ale po drugiej stronie byli prawdziwi mężowie stanu, prawdziwi bohaterowie – dodał Ozdoba.
Ziobrysta rzucił jeszcze w kierunku Tuska, że ten nie ma wstydu. – Pana śmiech jest dowodem na to, że pan lekceważy bezpieczeństwo Polski. Pan dzisiaj boi się tej komisji, boi się pan odpowiedzialności. Pana wilcze oczy nie będą nikogo mordowały. Z honorem już dawno się pan pożegnał – wykrzykiwał.
Niewiarygodne obrazki z Sejmu
Po jego wystąpieniu marszałek Szymon Hołownia zamknął dyskusję, ale to nie był koniec tematu dla Jacka Ozdoby. Polityk klubu PiS ruszył do ław sejmowych, gdzie siedzi Donald Tusk. Miał w rękach zdjęcie lidera Platformy Obywatelskiej z Putinem.
Do Ozdoby doskoczył poseł Jakub Rutnicki z PO, wyrwał mu zdjęcie i je zgniótł. Między politykami wywiązała się awantura, do Ozdoby dołączyli pochodzący z Kielc poseł Mariusz Gosek z Suwerennej Polski i poseł Bartosz Kownacki z PiS.
Marszałek próbował uspokoić posłów przez mikrofon. – Panie marszałku, pan uważa, że można szarpać posła? – zapytał Kownacki. – Nie, nie uważam. Nie widziałem szarpania pana posła, widziałem gniecenie zdjęcia – odpowiedział Hołownia.
Do Ozdoby dołączył jeszcze poseł Dariusz Matecki, który wyciągnął telefon, aby nagrać całą sytuację. – Za chwilę zacznę procedurę wykluczania panów z obrad! – zagroził marszałek politykom PO i PiS.
– Panowie posłowie, zwracam uwagę, że zakłócają panowie obrady Sejmu. Panie pośle Matecki, panie pośle, którego nazwiska jeszcze nie znam, zapraszam na miejsca. Za chwilę pana wykluczę z obrad. Nie stosuje się pan do zaleceń porządkowych marszałka Sejmu. Proszę wrócić na miejsce – apelował Hołownia.
Komisja ds. rosyjskich wpływów (lex Tusk) zarekomendowała bowiem, aby Donaldowi Tuskowi, Jackowi Cichockiemu, Bogdanowi Klichowi, Bartłomiejowi Sienkiewiczowi oraz Tomaszowi Siemoniakowi nie były powierzane stanowiska publiczne, które dotyczą bezpieczeństwa państwa. Jak przekazano, ich zły nadzór doprowadził do nieprawidłowych działania SKW.
Przypomnijmy: Sejm w środę wieczorem zdecydował, że odwołała jej szefa Sławomira Cenckiewicza. Następnie taką samą decyzję podjęto ws. jej innych członków: Łukasza Cięgotury, Andrzeja Kowalskiego, Arkadiusza Puławskiego, Marka Szymaniaka, Michała Wojnowskiego, Andrzeja Zybertowicza oraz Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego.
Listę lekarzy którzy dostawali wynagrodzenia od AstraZeneca.
Sprawdź czy twój lekarz znajduje się na tej liście.
https://www.astrazeneca.com/content/dam/az/Sustainability/2023/az-global-transparency/2022-Poland-EFPIA-Disclosure-Summary-report.pdf
Sprawdź czy twój lekarz znajduje się na tej liście.
https://www.astrazeneca.com/content/dam/az/Sustainability/2023/az-global-transparency/2022-Poland-EFPIA-Disclosure-Summary-report.pdf
Wyciekły dane medyczne tysięcy Polaków. Ministerstwo pozwala sprawdzić swój numer PESEL Hakerzy wykradli z sieci laboratoriów medycznych ALAB dane dziesiątek tysięcy pacjentów, m.in. dokładne wyniki badań i numery PESEL. ALAB zapewnia, że zgłosił to odpowiednim organom. Ministerstwo Cyfryzacji uruchomiło narzędzie pozwalające każdemu sprawdzić, czy jego dane zostały przechwycone przez hakerów.
Dane pacjentów sieci laboratoriów medycznych ALAB zostały wykradzione przez grupę hakerską RA World. Poinformowała o tym na swoim blogu, publikując pierwszą część: plik o rozmiarze 5 GB z wynikami badań laboratoryjnych i mający nieco ponad 1 GB plik zawierający umowy z klientami.
Hakerzy domagają się okupu od firmy za to, że nie ujawnią wszystkich przejętych danych. Grożą przy tym, że jeśli nie dostaną pieniędzy, do 31 grudnia opublikują wszystkie wykradzione dane.
https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/alab-wyciek-danych-jak-sprawdzic-swoj-numer-pesel
Dane pacjentów sieci laboratoriów medycznych ALAB zostały wykradzione przez grupę hakerską RA World. Poinformowała o tym na swoim blogu, publikując pierwszą część: plik o rozmiarze 5 GB z wynikami badań laboratoryjnych i mający nieco ponad 1 GB plik zawierający umowy z klientami.
Hakerzy domagają się okupu od firmy za to, że nie ujawnią wszystkich przejętych danych. Grożą przy tym, że jeśli nie dostaną pieniędzy, do 31 grudnia opublikują wszystkie wykradzione dane.
https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/alab-wyciek-danych-jak-sprawdzic-swoj-numer-pesel
Ogromna tragedia wstrząsnęła małopolskim Andrychowem. Nie żyje 14-letnia dziewczyna, która zasłabła pod jednym ze sklepów. Przez długie godziny miała leżeć na mrozie bez reakcji ze strony przechodniów.
14-letnia Natalia z Andrychowa zaginęła we wtorek 28 listopada. Dziewczyna wyszła rano tego dnia do szkoły. Jak informuje serwis Wadowice24.pl, niedługo po opuszczeniu domu miała zadzwonić do swojego ojca z informacją, że źle się czuje. Nie potrafiła również powiedzieć, gdzie aktualnie się znajduje
Okazało się, że dziewczynę odnaleziono: jeden z przechodniów zauważył leżącą na ziemi nieprzytomną nastolatkę. Zaniesiono ją do ciepłego miejsca, wezwano pogotowie i policję. Stan wyziębionej dziewczyny był na tyle poważny, że została zabrana do szpitala w Prokocimiu. W środę małopolska policja poinformowała o śmierci dziewczyny
Nagrania z monitoringu mają pokazywać, że nastolatka została znaleziona w pobliżu tablicy reklamowej jednego ze sklepów w Andrychowie. Przez kilka godzin nikt miał nie zwrócić na nią uwagi
14-letnia Natalia z Andrychowa zaginęła we wtorek 28 listopada. Dziewczyna wyszła rano tego dnia do szkoły. Jak informuje serwis Wadowice24.pl, niedługo po opuszczeniu domu miała zadzwonić do swojego ojca z informacją, że źle się czuje. Nie potrafiła również powiedzieć, gdzie aktualnie się znajduje
Okazało się, że dziewczynę odnaleziono: jeden z przechodniów zauważył leżącą na ziemi nieprzytomną nastolatkę. Zaniesiono ją do ciepłego miejsca, wezwano pogotowie i policję. Stan wyziębionej dziewczyny był na tyle poważny, że została zabrana do szpitala w Prokocimiu. W środę małopolska policja poinformowała o śmierci dziewczyny
Nagrania z monitoringu mają pokazywać, że nastolatka została znaleziona w pobliżu tablicy reklamowej jednego ze sklepów w Andrychowie. Przez kilka godzin nikt miał nie zwrócić na nią uwagi
This media is not supported in your browser
VIEW IN TELEGRAM
Biedni/nieszczęśliwi Ukraińcy w Warszawie
Do dokładniejszego przyjrzenia się temu, jak pracuje licznik prądu, skłoniły panią Irenę faktury przysyłane jej przez firmę Tauron, dostawcę energii. "Okazuje się, że od 2018 r. moje zużycie energii wzrasta co pół roku o sto procent. Na przełomie roku 2018 i 2019 w skali półrocznej wzrosło ono z 1400 kWh do 2800 kWh i tak co roku, aż urosło do 4800 kWh"
Mam sąsiadkę, która sobie nie radzi. Lodówkę wyłączyła, telewizor też, po ciemku siedzi, z niczego nie korzysta, żeby nie płacić. Mimo to skarży się na wysokie rachunki - dodaje nasza rozmówczyni i przyznaje, że rozważa wejście na drogę prawną.
https://www.money.pl/gospodarka/czuje-sie-oszukana-nie-zaplace-wracaja-pytania-o-liczniki-pradu-6969114806262656a.html
Mam sąsiadkę, która sobie nie radzi. Lodówkę wyłączyła, telewizor też, po ciemku siedzi, z niczego nie korzysta, żeby nie płacić. Mimo to skarży się na wysokie rachunki - dodaje nasza rozmówczyni i przyznaje, że rozważa wejście na drogę prawną.
https://www.money.pl/gospodarka/czuje-sie-oszukana-nie-zaplace-wracaja-pytania-o-liczniki-pradu-6969114806262656a.html
Policjanci postrzeleni w piątek we Wrocławiu przez Maksymiliana F. są w stanie krytycznym, sytuacja jest bez zmian. Lekarze walczą o ich życie, wszystko zależy od nich - PAP.
Przypomnijmy: w piątek tuż po godzinie 22.30 na ulicy Sudeckiej w dzielnicy Krzyki we Wrocławiu doszło do "niezwykle groźnego zdarzenia z udziałem dwóch funkcjonariuszy i osoby poszukiwanej listem gończym, która była przewożona pojazdem". "Niestety jego konsekwencją jest to, że obaj policjanci przebywają obecnie w placówkach medycznych w stanie zagrażającym ich życiu i zdrowiu" - czytamy. Policja nie ujawniła, co dokładnie wydarzyło się w radiowozie. Szczegóły, które pojawiają się w mediach, nie są oficjalnie potwierdzone. Świadkiem strzelaniny był jeden z przechodniów. Jak informuje TVN24, usłyszał strzały, a ze stojącego na ulicy samochodu wybiegł mężczyzna. Na miejsce wezwano patrol policji. Gdy funkcjonariusze podeszli do zaparkowanego pojazdu, okazało się, że jest to nieoznakowany radiowóz.
Przypomnijmy: w piątek tuż po godzinie 22.30 na ulicy Sudeckiej w dzielnicy Krzyki we Wrocławiu doszło do "niezwykle groźnego zdarzenia z udziałem dwóch funkcjonariuszy i osoby poszukiwanej listem gończym, która była przewożona pojazdem". "Niestety jego konsekwencją jest to, że obaj policjanci przebywają obecnie w placówkach medycznych w stanie zagrażającym ich życiu i zdrowiu" - czytamy. Policja nie ujawniła, co dokładnie wydarzyło się w radiowozie. Szczegóły, które pojawiają się w mediach, nie są oficjalnie potwierdzone. Świadkiem strzelaniny był jeden z przechodniów. Jak informuje TVN24, usłyszał strzały, a ze stojącego na ulicy samochodu wybiegł mężczyzna. Na miejsce wezwano patrol policji. Gdy funkcjonariusze podeszli do zaparkowanego pojazdu, okazało się, że jest to nieoznakowany radiowóz.
Sobotnia akcja protestacyjna "Ani jednej zbrodni więcej - solidarność z Palestyną" przed siedzibą Komisji Europejskiej w Warszawie.
31-latka zmarła w celi. Rodzina dowiedziała się po dwóch miesiącach
Sprawa miała miejsce na początku maja br., kiedy kobieta została zatrzymana za sklepową kradzież. Jak ustalili dziennikarze, przekazała ona policjantom, że źle się czuje i że może być w ciąży. 31-latkę zabrano do lekarza, ale ten nie widział przeszkód, by umieścić ją w izbie zatrzymań. Malwina trafiła do celi.
O wszystkim powiadomiono rodzinę zatrzymanej, ale to był dopiero początek koszmaru. Dzień później wrocławianka zmarła, a sekcja zwłok wykazała, że mogła zostać dotkliwie pobita.
Przez cały ten czas bliscy 31-latki żyli w przekonaniu, że jest ona w zakładzie karnym przy ul. Kleczkowskiej. Prawda wyszła na jaw, gdy po kliku tygodniach chcieli ją odwiedzić. Dowiedziawszy się, że Malwiny nie ma w więzieniu, chcieli zgłosić jej zaginięcie. Wtedy policja wyznała w końcu, że poszukiwana od dwóch miesięcy nie żyje.
Bliscy Malwiny próbują teraz na własną rękę dociec prawdy. Śledztwo zostało bowiem umorzone przez prokuraturę.
Sprawa miała miejsce na początku maja br., kiedy kobieta została zatrzymana za sklepową kradzież. Jak ustalili dziennikarze, przekazała ona policjantom, że źle się czuje i że może być w ciąży. 31-latkę zabrano do lekarza, ale ten nie widział przeszkód, by umieścić ją w izbie zatrzymań. Malwina trafiła do celi.
O wszystkim powiadomiono rodzinę zatrzymanej, ale to był dopiero początek koszmaru. Dzień później wrocławianka zmarła, a sekcja zwłok wykazała, że mogła zostać dotkliwie pobita.
Przez cały ten czas bliscy 31-latki żyli w przekonaniu, że jest ona w zakładzie karnym przy ul. Kleczkowskiej. Prawda wyszła na jaw, gdy po kliku tygodniach chcieli ją odwiedzić. Dowiedziawszy się, że Malwiny nie ma w więzieniu, chcieli zgłosić jej zaginięcie. Wtedy policja wyznała w końcu, że poszukiwana od dwóch miesięcy nie żyje.
Bliscy Malwiny próbują teraz na własną rękę dociec prawdy. Śledztwo zostało bowiem umorzone przez prokuraturę.